Tylko nie mów nikomu
Psychoterapia owiana jest mgłą tajemniczości.
Budzi zaciekawienie postronnych i zawstydzenie korzystających. Jaki jest jej sekret? Po co i komu potrzebna jest psychoterapia? Czym jest psychoterapia?
Psychoterapia to słowo pochodzenia greckiego i złożone jest z dwóch wyrazów: „psyche” i „terapia”. Psyche to dusza, tchnienie życia i psychika. Słowo „terapia” wywodzi się z greckiego słowa „therapeuéin”, co oznacza opiekować się i oddawać cześć; w znaczeniu szerszym – leczyć.
Psychoterapia to zazwyczaj fascynujący proces, którego głęboka istota jest precyzyjnie wyrażona w etymologii nazwy. Polega na oddaniu czci i szacunku naszej psychice – na jej uzdrowieniu.
Dlaczego leczenie i oddawanie szacunku mają w słowie terapia to samo znaczenie?
Bo choroba jest zwykle wynikiem braku dbałości, troski i należytego szacunku. W naszej kulturze, w odniesieniu do psychiki ten stan jest permanentny. Nie dbamy o nią, nie interesujemy się nią w pełni. Ba!, nawet o sporej jej części w ogóle nie chcemy mieć wiedzy! Najlepiej ma nie istnieć i zniknąć. Piszę te słowa, gdy Polska pogrążona jest w debacie dotyczącej pedofilii w Kościele katolickim.Wstrząsnął mną film „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich. Ze zgrozą myślę o panujących w doktrynie księży przekonaniach, że za przestępstwa kleru odpowiedzialny jest szatan, który tkwi w ich psychice. A co najgorsze trzeba się go ze zdwojoną siłą wyprzeć, żeby nie grzeszyć.
Otóż z perspektywy psychologa, całego „złego” można sprowadzić do biologicznie uwarunkowanych aspektów seksualnego funkcjonowania człowieka. I nie da się go wyprzeć całkowicie. A im bardziej będziemy „go” wypierać, tym „jego moc” działania na nieświadomym, czyli zupełnie niewidzianym przez nas i niekontrolowanym poziomie, będzie wzrastać. Bo grzech, w jednym z swoich licznych znaczeń, to nieuwaga, nieuważność, czyli w wolnym tłumaczeniu – nieświadomość.
Dlaczego? Bo nośnikiem naszego życia jest biologiczne ciało, które na szczęście dba o siebie i w dużej mierze potrafi się przed nami obronić. Spróbujcie przestać oddychać, a zobaczycie, jakie mechanizmy obronne uruchomi instynkt. Seksualność też zapewnia przetrwanie, rządzi się tymi samymi prawami. Dlatego nie można się jej pozbyć, ale wypierana nie może realizować się w naturalny sposób i przybiera patologiczny wymiar.
Ale przecież miało być o psychoterapii
– otóż właśnie rzeczona psychoterapia, to proces odzyskiwania wypartych części psychiki, żeby nie działały z nieświadomego, odszczepionego poziomu cienia. Jest powolny lub szybki w zależności od zdolności do tolerowania zmiany przez człowieka. Proces poznawania samego siebie, odzyskiwania dostępu do siebie i budowania zaufania.
Żyjemy w kraju i w kulturze, w którym wbijano nam do głowy, że musimy się wstydzić (tylko nie mów nikomu), zasłaniać, wypierać wielu aspektów naszej „grzesznej” natury. Zgrzeszyć można myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem.
A od kiedy jesteśmy w stanie być odpowiedzialni za przychodzące do głowy myśli ? A może umiesz nie pomyśleć teraz o czerwonej róży? No, nie myśl! – przecież Cię proszę! ;>), albo o cytrynie? – natychmiast przestań!
Dobrzy ludzie nie myślą o złych rzeczach! Grzeczne dziewczynki się nie złoszczą, bo złość piękności szkodzi, a mężczyźni nie płaczą, nie wzruszają się i są twardzi przecież! No i jeszcze „wstydziłabyś się tak robić” i „co się tak głupio śmiejesz”? W skrócie komunikat brzmi: „przestań już wreszcie czuć, nie czuj!”
Radzimy sobie, jak umiemy z tymi „przykazaniami”.
Im jesteśmy bardziej radykalni i dosłowni w ich rozumieniu i przestrzeganiu, tym szybciej się odcinamy od czucia. Im bardziej surowi i restrykcyjni lub paradoksalnie – wspierający, (ale tylko nasze dobre, racjonalne strony) byli nasi rodzice, tym osiągamy w „nieczuciu” – lepsze efekty. Nie zwracanie uwagi i nie uwzględnianie naszej fundamentalnej części psychiki – kończy się odreagowaniem, przejęciem kontroli przez impuls. Zawsze, gdy działamy przeciw życiu tak się dzieje. Nie spanie, brak zdrowego odżywiania, nadmierny wysiłek, kończy się chorobą, nasze ciało i psychika buntują się i ponosimy tego konsekwencje. Podobnie jest z frustracją innych potrzeb i wtedy do gry wchodzą rozwiązania typu tylko nie mów nikomu.
Tak wchodzimy w problem relatywizmu.
Kultura oczekuje od nas dążenia do doskonałości. Im nasze zachowania są lepsze w kontekście oczekiwań kultury i innych ludzi, im bardziej jesteśmy skłonni do poświęcania siebie, tym gorsze są dla nas zazwyczaj konsekwencje w obszarze naszego zdrowia psychicznego. Dlaczego? przecież bywamy heroiczni i zdolni do poświęceń. To prawda jednak tylko wtedy gdy dojrzewamy do wolności wyboru i bierzemy odpowiedzialność. I tu się zaczyna kolejny wątek biblijny :>) taki klimat teraz mamy!
Wylecieliśmy z raju za zjedzenie owocu
z drzewa i poznania dobrego i złego. Tzn. Adam i Ewa zostali wyrzuceni, bo sięgnęli po wiedzę pozwalającą rozróżniać dobro i zło. Pomijam już aspekt braku znajomości podstawowych mechanizmów psychologicznych, dotyczących zakazanego owocu po stronie ówczesnego Boga. Jak można postawić drzewo z najpiękniejszymi owocami na środku raju i zakazać je jeść. Czy jakiś rodzic o zdrowych zmysłach zrobiłby coś takiego swojemu dziecku?
Jeśli zatem dobrze rozumiem – będąc w raju nie rozróżnialiśmy dobra i zła. Byliśmy tam nadzy ale nie czuliśmy wstydu, bo nie wiedzieliśmy, że to coś złego. Po prostu, trochę jak zwierzęta, żyliśmy w zgodzie ze sobą i z „Bogiem” – naturą. Bez umiejętności oceniania, że coś jest dobre, a coś złe.
Czy zatem wrócimy do raju, gdy przestajemy oceniać? Czym jest ocena, że coś jest dobre, a coś złe? Czy słynny dziś zwrot tylko nie mów nikomu przestanie dręczyć? Czy jest jakiekolwiek przekonanie lub pogląd, który by miał uniwersalny charakter? Czy możemy żyć bez oceniania?
Tak, tak już słyszę to grzmienie,
że wtedy nasza zła natura przejmie kontrolę i sprowadzi nas na manowce! A co – jeśli nasza natura wcale nie jest zła? A co, jeśli wiele z naszych myśli, przekonań i poglądów wcale nie są prawdą?
A co, jeśli ocenianie i klasyfikowanie wszystkiego jest tylko jedną z funkcji naszego umysłu i nie musi stanowić jedynego ośrodka władzy w psychice? Co by się stało, gdybyśmy byli w stanie poczuć to, co leży nam na dnie duszy? Nasze pragnienia i wartości. Odszukać i odnaleźć to, co w nas autentyczne i prawdziwe? Może okazałoby się, że wcale nie ma tam zła – tylko dobro? Kto się jednak odważy tam zajrzeć i po co w ogóle zaglądać?
A poza tym skąd zatem zgnilizna, zepsucie i bezmyślne, niefrasobliwe okrucieństwo wobec dzieci przedstawione na filmie Braci Sekielskich?
Otóż w moim psychologicznym rozumieniu,
owo naturalne dobro, czyli potrzeba miłości, bliskości, intymności i poczucia przynależności, wyraża się również w tym, że jesteśmy seksualnymi istotami – realizującymi się poprzez prokreację. Kiedy ta część naszej psychiki zostaje wyparta (tylko nie mów nikomu) i odcięta od możliwości zrealizowania (jak w przypadku np. seksualności księży), i jeśli nie znajdzie ona jakiejś zastępczej zdrowej drogi sublimacji – staje się złem. To proste! Taki jest psychiczny proces przemiany. Jeśli miłego, młodego szczeniaka zamiast delikatnie oswajać i wychowywać do bycia z ludźmi zepchniemy do piwnicy i będziemy karcić za wszystkie przejawy niezrozumienia naszych poleceń, wychowamy z pewności bestię. Podobnie jest z seksualnością księży, którzy dopuszczają się czynów pedofilskich. rezygnacja z realizacji seksualności była narzucona. W ich relatywnej ocenie ujawnienie potrzeb seksualnych i ich realizacja było gorsze niż potajemne ich zaspokojenie przy użyciu dzieci. a że sami byli odcięci od czucia i współczucia nie mogli być empatyczni dla swoich ofiar przezywających szok, lęk, obrzydzenie i traumę.
Wszystko, co zepchniemy do ciemności naszej psychiki
staje się ciemne, a wszystko co staje się świadome, wyciągnięte na światło, widziane, staje się jasne. Nie ma dobra i zła absolutnego, jeśli uwzględniamy wielowymiarowe rozumienie rzeczywistości. Zawsze istotna jest rola kontekstu. Na tym polega proces rozwoju psychicznego i rozwoju naszej świadomości.
Proces psychoterapii to czasami podróż w czasie. Proces wracania do doświadczeń, które zostały przez nas ocenione i osądzone w określonym czasie. Działo się to według dostępnej nam wówczas i ograniczonej z obecnej perspektywy zdolności dostrzegania i rozumienia kontekstu takich zwrotów jak np.tylko nie mów nikomu. W tamtym czasie dane wydarzenie mogło być przekraczające nasze zdolności adaptacyjne. Z obecnej perspektywy byłoby inaczej, jednak my zostajemy w takich chwilach niejako zaczarowani w kamień i trwamy czasami dziesiątki lat w skamieniałym bólu, nie mogąc wrócić do trudnej chwili, by wziąć w ramiona i utulić siebie z tamtych lat.
Te ciemne obszary w nas, to niewyrażony i nieukojony ból różnych przerastających nas sytuacji. Ten ból wywołuje złość, a czasami wściekłość. Gdy walniemy dużym palcem w kamień najczęściej nie mówimy „oj ty niemiły kamyczku!” ;>). Po złości napływa poczucie winy, gdyż doświadczamy siebie jako destrukcyjnych, niszczycielskich i karzemy siebie za to. A potem pojawia się smutek, który nas może ukoić. Daje ulgę, czas wytchnienia i udrażnia naszą zdolność czucia na nowo. To bardzo proste, jednak wobec naszej trenowanej przez lata skłonności do nie czucia, bardzo trudne.
Podam może przykład,
żeby zrozumieć jaka podróż w czasie odbywa się podczas psychoterapii. Jesteśmy seksualni od urodzenia. W wieku ok 3 lat odkrywamy różnice w budowie anatomicznej. Pewne części naszego ciała są dużo wrażliwsze i sprawiają nam w dotyku dużo więcej przyjemności. Chcemy tę sferę eksplorować, dotykając siebie i innych.
Jednak szybko dowiadujemy się, od często zawstydzonych, a czasami nawet przerażonych dorosłych, że tak nie wolno!, nie można! Chłopczyk w wieku 4 lat zainteresowany swoją koleżanką, oddalają się od grupy, żeby samodzielnie ocenić te różnice i poznać smak zakazanego owocu, a potem spotyka ich kara wyrzucenia z raju. Tylko nie mów nikomu.
Nauczyciele się gniewają, krzyczą, ośmieszają, skarżą rodzicom. Dzieci czują się zawstydzone, poniżone, odrzucone czasami reakcja dorosłych może tu być tak skrajna, że wywołuje traumę. I w pamięci dziecka, w jego ciele i psychice zostaje głęboko schowany przekaz, że nie tylko cielesność, zmysłowość i seksualność to grzech i coś złego, ale także ono samo jest złe i będzie odrzucone za eksplorację tego obszaru.
A odrzucenie to największa kara
Z perspektywy biologicznej odrzucenie, to śmierć. Jeśli stado nas odrzuci, nie przeżyjemy fizycznie, zwłaszcza jako dzieci. My dorośli krzycząc wiemy, że życie dziecka nie jest zagrożone, ale ono tego nie wie. Zamiera ze strachu. Doświadcza traumy, która poprzez działanie kortyzolu – hormonu stresu i substancji neurotoksycznej, niszczy część połączeń w mózgu.
W ten sposób nasz układ nerwowy nas chroni, byśmy zapomnieli o tym, jak strasznie się czuliśmy. Niestety potem ta odcięta część naszego układu nerwowego żyje trochę jakby własnym życiem, nie dając nam spokoju. To jest trochę tak, jakby ta chwila traumy była tłem do wszystkiego, co nas w życiu spotyka, a jednocześnie nie mamy do niej świadomego dostępu.
Niby wiemy, że się wtedy źle czuliśmy – jednak nie możemy i nie chcemy tego na nowo doświadczać. Trochę jakby to małe dziecko zostało w tamtej sytuacji i żyło ciągle w nas jej doświadczając. I dopiero w procesie psychoterapii, uszanowania i odbudowania dróg do przeszłości ale i utraconych połączeń nerwowych, do tamtych trudnych chwil i miejsc, udaje nam się odzyskać siebie. To droga ofiar czynów pedofilskich ale także i sprawców. Tu wieko prawdy uchylił film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. A także każdego człowieka, który doświadczył kiedyś co to jest ból psychiczny, który był w tamtym czasie nie do wytrzymania. Jeśli bolesne doświadczenia z przeszłości nas ciągle dręczą lub przeciwnie nie czujemy w związku z nimi żadnych emocji a w naszym życiu ciągle powtarzamy pewne sytuacje w relacjach, lub mamy objawy związane z lekiem, depresją bezsennością, objadaniem się itp. – to czas pomyśleć o rozwoju osobistym – może o psychoterapii.
Pozdrawiam,
dr Joanna Lessing-Pernak
PS. Jeśli masz swoje przemyślenia do tego wpisu, to napisz komentarz. Odwiedź też nas na facebooku i instagramie i zostaw serduszka.